środa, 10 kwietnia 2013

13. Od tamtej pory byłam pewna, że zawsze będziemy mogły na siebie liczyć.



*Oczami Jessic'i*


Dzisiaj  pod naszą opieką zostają Dylan i Marie.Jak zwykle będą się bawić, a my będziemy tylko się patrzeć.Nie mam zamiaru robić coś z nimi w domu.Miałam nadzieję że Nath będzie miała jakiś pomysł.Podeszłam do okna i zaczęłam się rozglądać na lewo i prawo, w obawie że mogą przyjechać już lada moment.Nagle poczułam że ktoś dotyka mojego ramienia.Przeszły mnie dreszcze.Odwróciłam się i ujrzałam Nathalie patrzącą na mnie dosyć dziwacznym wzrokiem.
-Co tak patrzysz w te okno?-spytała mnie po czym wzięła rękę z mojego ramienia.
-Dylan i Marie powinni zaraz być.
-Co?!
-Co cie tak zdziwiło?
-Czemu ja nic o tym nie wiem?Teraz zaczęła na mnie patrzeć innym wzrokiem.Wrogim.-Jak zwykle dowiaduję się ostatnia i to jeszcze w dzień kiedy mam już plany.-dodała.
-Dziadek dzwonił.Oh przepraszam zapomniałam ci powiedzieć wczoraj.-powiedziałam lekko chichocząc i patrząc na młodszą siostrę w taki sposób, żeby przebaczyła mi to.-Jakie znowu masz plany?-dodałam.
-Jess zabiję cię.Dzisiaj miały wpaść dziewczyny a potem Harry zaproponował mi abym wreszcie poznała jego rodziców i ogólnie cała jego rodzinę.Zamurowało mnie.Nie wiedziałam że tak wcześnie Hazz postanowi ją przedstawić rodzicom.
-Ok zostanę z nimi sama.To moja wina więc to ja muszę ponieść karę.
-Wiesz co?Jednak zadzwonię do dziewczyn żeby przenieść to na kiedy indziej.Ale spotkania z rodziną Harry'ego nie odwołam.Jasne?
-Jezu Nathalie serio?-zapytałam z niedowierzeniem.
-Serio, serio!-powiedziała Nathalie robiąc ogromnego banana w moim kierunku, co ja oczywiście odwzajemniłam.
-Awwwh, kocham cię!-oznajmiłam po czym przytuliłam ją z całej siły, najmocniej jak tylko mogłam.
-Tak wiem, ja ciebie też-powiedziała po czym odsunęłyśmy się od siebie.Była kochana.Przynajmniej nie będę w tym wszystkim sama.Chociaż mogłam zadzwonić po Niall'a..Nie, postanowiłam go nie męczyć.W końcu przyjechali.
-Czeeeść!-powiedziała Nath po czym uściskała najpierw Marie, a potem Dylan'a.Nie miałam zamiaru robić jakiś wielkich czułości czy coś.Ale cieszyłam się bo dawno nie widziałam tych maluchów.
-Heejjj-oznajmiłam po czym zaprowadziłam dzieci do salonu.Jak zwykle włączyłyśmy im TV.nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!- krzyknęła biegnąc ku drzwiom, kiedy w tym czasie ja i Nath robiłyśmy coś w kuchni.


*Oczami Nathalie*


-Jessie, Jessie, Nath! Jakiś ładny pan z lokowanymi włosami przyjechał.-powiedziała Marie szybko podbiegając w naszą stronę.Doznałam szoku.Co on robi tutaj o tej porze?Oczywiście chodzi mi o Harry'ego. Teraz przed moimi oczami stanął teraz ten 'ładny pan z lokowanymi włosami' i wpatrywał się w moje ciemno-brązowe, duże oczy.
-Harry?!Co tutaj robisz tak wcześnie?
-Wiem.Ale pomyślałem że zabiorę cie tam wcześniej, akurat w porę obiadu.Chyba nie masz temu nic przeciwko?-spytał nadal patrząc swoim podejrzliwym i głębokim wzrokiem w moim kierunku.Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.Przecież obiecałam Jessice że pomogę jej dzisiaj.Spojrzałam na Jess. Kiedy zobaczyła że popatrzyłam na nią z miną typu 'co mam robić?!', przytaknęła głową uśmiechając się na znak, że sobie poradzi.Więc teraz role się odwróciły.Cieszyłam się z tego powodu.Od tamtej pory byłam pewna, że zawsze będziemy mogły na siebie liczyć.
-Nie skarbie.Możemy jechać-oznajmiłam po czym spojrzałam jeszcze raz na Jessic'ę aby mieć pewność, że mogę jechać.
-Jedź.Poradzę sobie.-wyszeptała stanowczo, a ja odwzajemniłam to lekkim uśmiechem.Szybko poszłam się ubrać.Popatrzyłam w głąb szafy.Ostatecznie postanowiłam że ubiorę się w >TO<.Więc ubrałam się i poszłam się szykować.Po chwili byłam już gotowa do wyjazdu.Pożegnałam się z dziećmi i wsiadłam do auta.Podróż była dosyć długa i męcząc, ale jakoś to przetrzymałam.Kiedy byliśmy już na miejscu Hazza odezwał się.
-Zdenerwowana?
-Trochę.
-Nie bój się.Moi rodzice nie gryzą.-powiedział, po czym zaśmiał się lekko.Więc weszliśmy do środka.Strasznie się denerwowałam.Nie wiedziałam jak się zachować.Wchodząc ujrzałam mamę i tatę Harry'ego siedzących przy stole w salonie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz